wtorek, 31 grudnia 2013

Hobbit: Pustkowie Smauga

O misty eye of the mountain below
 
W kinie nie byłam od bardzo dawna. Głównie przez brak czasu i spiętrzenie różnych mniej lub bardziej poważnych przeciwności. Ale nareszcie udało się!
A teraz wrażenia. Na wstępie pragnę zaznaczyć, że książkę czytałam bardzo dawno temu i filmu nie odbieram absolutnie pod względem zgodności z dziełem Tolkiena - biorę obraz na czysto i bez uprzedzeń. I właśnie w takiej formie bardzo mi się podobał. Podobały mi się wnętrza góry Erebor, akcja w komnacie z paleniskami - rewelacyjne sceny.  Wysmakowane miasteczko  Esgaroth, skrzypiące, chlupiące, cuchnące zapewne rybą ale jakże niezwykle piękne w szczegółach - wykuszkach, małych okienkach, powyginanych dachach - cudeńko.
 
 
 Świetne sceny ucieczki krasnali w beczkach - właściwie to w takim klimacie właśnie wolałabym cały film.
 
 
 Genialnie zrobione wygibasy Legolasa z łukiem i mieczem.
 

 
 No i to co najlepsze na koniec czyli sam allmighty Smaug. Ogólnie mam niezłego fisia na punkcie smoków - uważam, że w wielu filmach i książkach zostały niesprawiedliwie przedstawione jako bezmyślne, okrutne bestie. W dodatku brzydkie. Sama przychylam się bardziej do przedstawienia smoków jako mądrych i pomocnych - jak w "Jeźdźcach smoków z Pern" Anne McCaffrey - albo w How to train your dragon.


 Smaug jest piękny. Dokładnie taki jaki powinien być smok. Gibki, wielki, o rozłożystych skrzydłach. Koślawe pokraki z Wowa gnijcie się w ukłonach :)))
 
 Link
 
Now I see fire Inside the mountain
 
Gdybym miała jednakże  przyczepić się do tego co raziło mnie w tej luźnej adaptacji to: zmęczyły mnie orki, ruiny Dol Guldur - całe to etapowanie mrocznością. Wolałabym aby twórcy pozostali w klimatach lekkiej przygody, dziecięcej ciekawości i radości z podróży. Doczepiony na siłę wydawał mi się też międzyrasowy zaczątek romansu krasnoluda i elfki Tauriel - u Tolkiena w Hobbicie i Trylogii postaci kobiecych mało i ze świecą szukać ich udziału w przygodzie, i może tego Peter Jackson powinien się trzymać.
Troszkę śmieszne były też sceny przybycia orków do  Esgaroth - w mieście, gdzie - jak rzekł wcześniej Bard nikt nie wejdzie i wyjdzie niezauważony - wrzasków i odgłosów walki z elfio/krasnoludzkim teamem nikt nie spostrzegł. Na ulicach ni-ka-wo....dziwne.
 
And if the night is burning I will cover my eyes
 
Ogólnie bawiłam się przednio, nie zauważyłam nawet kiedy zleciały te trzy godziny.
A i jeszcze jedno. Odwykłam niestety od niewygód i towarzystwa osób trzecich. Przywykła do wygód domowych pieleszy zostałam brutalnie sprowadzona na ziemię przez pana siedzącego obok, który cały seans wydawał z siebie dziwny świszczący dźwięk. Kiedy ma się wysuszone wargi, zasysa  się je do środka paszczy i robi  takie wziuuu. I tak cały seans. Kiedy akcja się zagęszczała i było głośno, przestawałam rejestrować pana sąsiada, ale kiedy tylko robiło się ciszej gdzieś na obrzeżach mojego ucha - wziuuu. Nie wiem, może Pan był na głodzie nikotynowym albo miał taki tik...Miałam wielką ochotę przywalić mu z plaskacza prosto w ten jego otwór paszczowy podać mu wazelinkę.
Muzyka. Nie tego oczekiwałam. Wiem że to Howarda Shore i w poprzednich częściach było wspaniale, ale tu było chyba zbyt depresyjnie. Wolałabym coś bardziej w klimatach:
 
  
I na koniec to co podobało mi się szczególnie, bardzo i słucham teraz aż mi obrzydnie czyli Ed Sheeran - I See Fire:
 
 
 
 
 

niedziela, 1 grudnia 2013

Wszystko przez Pinterest

Pinterest.com  bardzo fajna strona. Niestety uzależnia. Ogólnie rzecz biorąc przypinamy sobie na naszą tablicę wszystko co znaleźliśmy w internecie i nam się spodobało. Gromadzimy porady, projekty, przepisy, szablony -  wszystko czego dusza zapragnie. Znaleźliśmy coś ładnego/smacznego/wartego powtórnego zerknięcia na stronach www? Nie ma sprawy zamiast pakować to w i tak pękające w szwach ulubione -  Pin it  i już jest na naszej tablicy, posegregowane, opatrzone często cudnym zdjęciem. W dodatku nasi znajomi na fejsie mogą przepinać całe nasze tablice - i im więcej osób tak robi tym lepiej.  Raj dla zbieraczy. Dla fanów DIY - istna kopalnia pomysłów.  Kilka skarbów z moich zbiorów:


                                                                          link



                                                                            link


                                                                           link
 
 
                                                                          link
 
                                                                            link
     Na koniec wisiorek własnoręcznie przerobiony przeze mnie z brzydkiego potworka w to:




                                I jeszcze do posłuchania na dziś Depeche Mode Sooth my soul


piątek, 24 maja 2013

Owocowe kostki lodu

Lato zbliża się wielkimi krokami, za oknem co prawda 12 stopni, ale kto by tam się przejmował aurą, kiedy można sobie przygotować takie cudeńka:


                                                                         źródło

Doskonały pomysł na urozmaicenie drinków dla dorosłych, oraz jako mini sorbeciki dla dzieci (również doskonałe na pierwsze oznaki podrażnionego gardła - serio - wypróbowany sposób). Można je dodać do ponczu, koktajli, lemoniady oraz do zwykłej wody do smaku. Proste, zdrowe, bez konserwantów, dodatkowych cukrów i zbędnej chemii.

Jak zrobić? Baaardzo prosto. Potrzebne będą:

Blender
Foremki do kostek lodu
Owoce - najlepsze to takie które zawierają sporo wody czyli - kiwi - cudownie wygląda z tymi małymi pesteczkami,  truskawki, porzeczki, jagody, mango, pomarańcza, ananas, jabłko, limonka, wiśnie, czereśnie i arbuz.

Owoce obieramy ze skórki - jeśli takową mają i ucieramy blenderem na puszysty mus. Możemy blendować każdy rodzaj osobno lub mieszać kilka razem. Uzyskany mus przekładamy do foremki na lód. Zamrażamy.
 
Jeżeli akurat nie mamy pod ręką świeżych owoców możemy użyć tych z puszki :)
 
Do posłuchania na dziś Ellie Goulding - Hanging On  -> klik
 
 


piątek, 19 kwietnia 2013

DIY odświeżacz powietrza

 
Geralt zawahał się. Zdawało mu się, że czuje zapach bzu i agrestu.
 
 Odświeżacze powietrza przydają się zazwyczaj w łazience lub toalecie. W większości przypadków są szkodliwe dla środowiska a żeby nabyć naprawdę ładny zapach trzeba sporo zapłacić. A co jeżeli można byłoby zrobić własny odświeżacz, w dodatku błyskawicznie i niedrogo? Możliwe? Ależ oczywiście. Theburlapbag pokazał mi jak. Tu link do bloga: http://www.theburlapbag.com/2011/12/diy-room-air-freshener/

Będziemy potrzebować:
Szklany słoiczek lub porcelanową miseczkę
Opakowanie sody oczyszczonej
Dowolne olejki eteryczne
opcjonalnie:
Folię spożywczą
Gumkę recepturkę/wstążkę
Wykałaczkę




Wykonanie:
Do miseczki wsypujemy sodę oczyszczoną, około 1/4 wysokości.


 Dodajemy po 8 kropel ulubionych olejków - jednego lub kilku w zależności jaki zapach chcemy uzyskać. Ja użyłam olejku pomarańczowego i goździkowego z przewagą tego pierwszego. Chlusnęło mi się tak dwukrotnie więcej pomarańczy :). Zapach wyszedł przepiękny. Delikatnie potrząsamy miseczką aby soda przykryła olejek.



 Wierzch przykrywamy folią spożywczą, nakładamy gumkę recepturkę i wykałaczką robimy duuużo dziurek. W ten sposób zapach utrzyma się dłużej. Oczywiście jeżeli ktoś chciałby wyeksponować taki odświeżacz, może użyć jakiejś pięknej kokardy, słoiczka o ciekawym kształcie, kolorowej folii  a przede wszystkim wyobraźni. Wszystko w waszych rękach. Mój odświeżacz stoi cichutko w kąciku i nie rzuca się w oczy.

Zapach wnika do ludzkiego wnętrza wraz z oddechem i ludzie nie mogą się przed nim obronić, jeżeli chcą żyć.

Za każdym razem kiedy jesteśmy w łazience lub toalecie, lub po prostu jeśli sobie przypomnimy - potrząsamy miseczką aby wydobyć zapach.

 I teraz kilka spostrzeżeń własnych:
 Zapach nie jest tak intensywny jak w przypadku chemicznych odświeżaczy ze sklepowych półek. Jednakże, im dłużej stoi w pomieszczeniu, tym bardziej czuć delikatny zapach olejków - tu spełnia się znacznie lepiej niż produkt ze sklepu. Wydaje mi się też że im mniejsze pomieszczenie tym zapach będzie intensywniejszy - dobrze powinien się sprawdzić w typowych blokowych łazienkach - na pewno wiecie o jakie chodzi. Po jakimś tygodniu warto wymienić wkład. Jeżeli wleje Wam się nieco więcej olejku, to zapach powinien być mocniejszy, ale można zacząć od przepisowych 8 kropel. Pora na podsumowanie.

Plusy:
  • Tani - zwłaszcza jeżeli mamy już jakieś olejki zapachowe
  • Ekologiczny
  • Możemy skomponować dowolny zapach
  • W pięknym opakowaniu ozdobi pomieszczenie
  • Zrobienie zajmuje 2 minuty
Minusy:
  • Zapach nie tak intensywny jak w przypadku gotowych odświeżaczy
  • Trzeba od czasu do czasu potrząsać
Ja polecam. Idę sobie potrząsnąć ;)

Na dziś do posłuchania: Tres.B - The Goose Hangs High  http://www.youtube.com/watch?v=IuLB86iJIhg






 

wtorek, 16 kwietnia 2013

DIY tonik dla cery mieszanej z problemami



Zac­ność, uro­da, moc, pieniądze, sława, wszys­tko to mi­nie ja­ko pol­na trawa

Proszę się skupić bo będzie skomplikowane. Uwaga! Kupujemy Czysty sok z aloesu bez miąższu, wcieramy go płatkiem kosmetycznym dwa razy dziennie w skórę twarzy. Koniec.
 
Mam okropną cerę - szarą, błyszczącą, często wyskakują mi pryszcze. Testowałam różne preparaty,
z lepszym lub gorszym skutkiem. Obecnie używam tylko żel do skóry wrażliwej z AA bo nie przesusza mi cery i na wypryski Cudokr...ee Sudocrem. Maść do pupy dla niemowląt.  Trzy dni temu kupiłam czysty sok z aloesu:

Za tą litrową butlę zapłaciłam niecałe 20zł!
 
Aloes jest cudowną rośliną, ma aminokwasy, enzymy, witaminy ale też substancje o właściwościach przeciwzapalnych i przeciwbakteryjnych. Możliwe i  wskazane jest stosowanie wewnętrzne. OK poczytałam trochę o jego cudownych właściwościach tu -> http://www.roik.pl/aloescudowny-lek/  i poza przecieraniem twarzy będę też wypijać łyżkę dziennie. Na stronie piszą pięć łyżek... Eeee tam. Uwaga idę spróbować.

W każdym nor­malnym człowieku tkwi sza­leniec i próbu­je wy­dos­tać się na zewnątrz

Hmm smak....mało wyrazisty, da się przełknąć. Gorzej z zapachem. Niezbyt mi odpowiada. Ale czego się nie robi dla zdrowia, z zatkanym noskiem poszło.
Cera jak na razie bez widocznej poprawy ale to dopiero trzeci dzień. Sok rozprowadza się zupełnie jak tonik, ładnie się wchłania. Do tej pory nie odnotowałam żadnych podrażnień. Jak skończę butlę napiszę czy są rezultaty.

Muza na dzisiaj.....posłuchajcie jakie to piękne: Wołosi i Lasoniowie -  Zmierzch  http://www.youtube.com/watch?v=IWnXgLGuU3g

środa, 10 kwietnia 2013

Vikings czyli dobry serial nie jest zły

W zaczątkach świata za czasów Ymira
Ni piasku, ni morza, ni chłodnych bałwanów,
Nie było ziemi i nie było niebios,
Ni traw nie było - lecz czeluść otchłani




Na ten serial trafiłam przypadkiem. Zdarza mi się oglądać seriale, głównie kostiumowe lub fantazy. Obecnie śledzę trzy - Vampire diaries - z którym będę się chyba powoli żegnać, doskonałą Grę o tron oraz Vikings. Na wzmiankę o tym ostatnim trafiłam na forum Filmwebu przy okazji dyskusji na temat Pamiętników. Filmweb ogólnie bardzo polecam, dużo tam pozytywnych emocji. Po obejrzeniu kolejnego odcinka można podzielić się swoimi przemyśleniami i wątpliwościami z innymi zapalonymi oglądaczami.
Vikings urzekł mnie od pierwszego odcinka. Surowy klimat fiordów, dużo ujęć soczystej zielonej przyrody ( serial kręcono w Irlandii), rzeźbione zdobienia drakkarów zaparły dech w moich płucach a scena walki z murem tarcz ucieszyła moje zmęczone oczy.
Czy serial jest zgodny z historią? Nie mam pojęcia. I szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi. Sporo jest faktów, z tego co piszą inni bardziej obeznani w temacie wikingów. Moim zdaniem to co pokazują w serialu wygląda naprawdę dobrze i nawet jeżeli mija się z prawdą to taką wersję życia wikingów łykam jak przysłowiowy młody pelikan.
Bardzo dużo daje serialowi muzyka, w początkowych odcinkach brzdąkała rzadko i raczej nieśmiało, ale jak się rozkręciła....W wielu odcinkach wykorzystano utwory norweskiej grupy folkowej Wardruna i moim zdaniem pasuje ona po prostu genialnie. Serial otwiera If I had a heart - Fever Ray i  jest to jedno z lepszych openingów jakie widziałam. Ujęcie drakkarów z punktu widzenia tonącego wojownika - epic.

Pieśń osiemnastą znam, której nigdy nie zdradzę

Postać Ragnara Lothbroka grana przez nieznanego mi wcześniej Trawisa Fimmela jest mesmeryzująca. Fimmel w roli przyszłego jarla wypada świetnie. Dobrze mu z oczu patrzy, dobrze się go ogląda. Daje radę i w scenach walk i w swoich dumaniach o bogach, jak i codziennych rozterkach męża i ojca.



Rollo. Nie trawię tego aktora ale musze przyznać że rolę ma rozpisaną świetnie. Rollo jest wielowymiarowy. Za każdym razem kiedy jestem pewna że stanie przeciwko bratu - on kładzie uszy po sobie i grzecznie  wspiera Ragnara. I kiedy już wydawać by się mogło że chłopaki się dogadają, Rollo ewidentnie daje do zrozumienia że pragnie pozycji i żony Ragnara.... Z tą jego poharataną mordą lubię go jeszcze bardziej.



Lagherta - śliczna kobietka, gra silną i zdecydowaną tarczowniczkę, jednocześnie będąc kochającą żoną i matką. Jak na mój gust Lagherta powinna być bardziej postawna aby przekonująco grać wojowniczkę ale nie będę się czepiać obecnych standardów wyglądu pięknych i gibkich kobiet. Przypakowana wielkoludka zapewne gorzej trafiałaby do męskiej części widowni. Na wyprawie łupieżczej wyglądała przepięknie.
 
 

Floki swoim zachowaniem przypomina mi niegrzeczną wersję Jacka Sparrowa, jest charyzmatyczną postacią, wyróżnia się na tle otoczenia. Dobra rola.
 
 

Bardzo podoba mi się przedstawienie wieszcza i wróża w jednym, rewelacyjna charakteryzacja nadaje tej postaci pazur i podnosi wiarygodność.

Get up!

Dużo starania włożono w kostiumy, fryzury i biżuterię i to widać. Jestem pod wrażeniem plecionek i obszyć bluz i sukni.  Bardzo dużo magii i klimatu dają też wstawki pokazujące Odyna, kiedy decydują się dalsze losy Ragnara i jego kruki ( Huginn i Muninn).
 
 

Serial wciągnął mnie jak bagnisko i niecierpliwie czekam na każdy następny odcinek. Nie wiem czy została już podjęta decyzja odnośnie następnego sezonu,  mam nadzieję że będzie. W jednym z wywiadów Trawis  zapytany czy w serialu będzie pokazana bitwa na morzu, odpowiedział enigmatycznie: "maybe in next year" - więc jest nadzieja.

To wszystko na dzisiaj. Do obejrzenia opening z wikingów: http://www.youtube.com/watch?v=uyEmyy_5WNY

Do posłuchania Wardruna -  Heimta Thurs http://www.youtube.com/watch?v=UnofWqGiaXM

ps. Guz na policzku okazał się tłuszczakiem, czyli niezłośliwym nowotworem. Do wycięcia. Termin - maj.
 

sobota, 6 kwietnia 2013

Cztery odcienie szarości czyli Yafud

I`m gonna ask you to look away

Za oknem brudno, szaro, mgliście i chłodno. Depresyjnie. Ogólną depresję pogłębia fakt że mutuję. Mianowicie na wewnętrznej stronie policzka zrobił mi się guzek. Nie za duży. Lekarz pierwszego kontaktu stwierdził, że nie wygląda to dobrze.....Zrobiłam wyniki. Nie jest złośliwy. W poniedziałek wizyta u laryngologa, oczywiście prywatnie. Poradnia onkologiczna dopiero 24go. Bo z Nfztu.
Po raz pierwszy usłyszałam słowo biopsja. Oczywiście słyszałam je już wcześniej ale nigdy użyte w stosunku do mojej osoby.
I tu natłok myśli - ale jak to? Przecież ja nie mam czasu na raka, mam malutkie dziecko, staram się zdrowo odżywiać, codziennie chodzimy na spacerki. Co ten mój organizm sobie wymyśla? Jean Grey nie jestem, Feniksem nie zostanę choćbym nawet chciała. Bo nowotwory to przecież mutacje. Szkoda że nasz organizm zamiast przekształcić się w coś użytecznego sam się wyniszcza.
Nie panikuję. Nie szukam podobnych przypadków w internecie, bo po przeglądzie for i ludzkich nieszczęść to tylko skoczyć z mostu....Przestałam jeść cukier i piję więcej zielonej herbaty. Jeśli nie pomoże to przynajmniej nie zaszkodzi.

Life I have isn't what I've seen

Podobno to już teraz choroba przewlekła. Tak więc czekam do poniedziałku, w ramach odganiania złych myśli i zdrowego odżywiania zrobiłam dietetyczne muffiny otrębowe bez mąki z przepisu na blogu Feed Me Better  -> http://feed-me-better.blogspot.com/2013/02/dietetyczne-muffiny-otrebowe-bez-maki.html?showComment=1365243831673#c5163129001812595511
Z braku niektórych składników zmodyfikowałam przepis w następujący sposób: zamiast otrębów żytnich dałam orkiszowe, zamiast płatków lnianych - owsiane, zamiast daktyli - suszoną żurawinę a stewię zastąpiłam 5 łyżeczkami xylitolu.
Muffinki wyszły rewelacyjne. I są bez mąki. Wiecie że do białej mąki dodaje się zmieloną sierść świń? I masę wybielaczy. Znajomy dostał niedawno pracę u źródła. Białego chleba też już nie kupię. Ani mąki. Przechodzę na orkiszową i razową.

The sky is not blue and the field's not green
Od kilku lat zauważyłam nieciekawy trend, co roku czekam na jego koniec, na zmianę tej magicznej daty z nadzieją że ten następny będzie lepszy. Już w okolicach lutego jestem rozczarowana. I tak co roku. Niestety najczęściej są to wypadki losowe w małym stopniu zależne ode mnie. Echhh i pomyśleć że jeszcze jakieś cztery lata temu byłam tak beztrosko szczęśliwa.

Jak depresyjnie to na dzisiaj Moby - Wait for me  http://www.youtube.com/watch?v=zKTwvqR6BiI

wtorek, 12 marca 2013

Biżuteria Oversize Hit wiosny 2013


Tej wiosny na wybiegach dominuje biżuteria oversize. Czyli wszystko co za duże ;) Ogromne pierścienie,  wściekle wielkie bransolety, naszyjniki na pół klaty - to właśnie będziemy stosować w wiosennych stylizacjach.
Osobiście nie każda tak błyskotka mi się podoba - w myśl zasady co za dużo to niezdrowo, zwłaszcza pierścionki jak dla mnie wyglądają wręcz groteskowo. Ale bransoletki...to już inna bajka.
Zerknijcie, to stylizacje naszych gwiazdek i celebrytek z telekamer:

Żółty naszyjnik lub góra od sukienki - ładnie komponuje się z żakietem.

Cudowne bransoletki oversize :)

Przyciągające wzrok kolczyki i pasująca torebka - plastikowe pudełko - must have wiosny 2013

Bardzo fajny naszyjnik


I coś od zagranicznych guru mody, muszę przyznać że są zachwycające:

Od Chanel cudowna bransoletka i naszyjnik z pereł




Zara naszyjnik



Oscar de la Renta opaska na głowę


I coś własnej roboty czyli made by Vespe :)

Do posłuchania na dziś Cheryl Cole ft. Will.I.Am - 3 Words
http://www.youtube.com/watch?v=vfiWXIQ85ho

niedziela, 10 marca 2013


Tutorial wisiorek z muszli z osadzoną perełką czyli nie próbujcie tego w domu

Będziemy potrzebować:
Dużą muszlę
Farbę do ceramiki w ulubionym kolorze
Lakier brokatowy
Perełkę lub błyszczący koralik
Miękki drut
Łańcuszek


Bierzemy dużą muszlę, malujemy brokatowym lakierem wewnętrzną stronę, malujemy farbą w ulubionym kolorze zewnętrzną stronę. Farba schnie.  Jeśli mamy taką możliwość owijamy zewnętrzną część miękkim drutem.Tam gdzie się da doczepiamy perełkę lub inny koralik. Przez drut przekładamy łańcuszek. Gotowe!


A teraz na poważnie. Po pierwsze muszla o takim kształcie została znaleziona na plaży. Po drugie lakier użyty do pomalowania wewnętrznej strony pod perełką był zupełnie przypadkowy. Po trzecie długość drutu musicie dostosować do wielkości muszli.
 Opiszę Wam po prostu jak taki wisiorek zrobiłam i czego używałam. 



Muszla o dowolnym kształcie
Farba do ceramiki Lefranc&Bourgeois Persian Blue
Lakier Sally Hansen Nail Prisms 02 i MNY Maybelline bezbarwny
Brokat
Perełka 4 mm
Drut jubilerski najpewniej 0,5 - nie jestem pewna, rzadko pracuję z drutem a miałam jakieś luźne kawałki.
Pędzelek
Szczypce okrągłe

Górną część muszelki pomalowałam farbką do ceramiki przy pomocy pędzelka. Dolną lakierem. Podsypałam brokatem. Pozostawiłam do wyschnięcia. Brokatową część pociągnęłam bezbarwnym lakierem. Perełkę umieściłam przy jednym z końców drutu.Przy pomocy okrągłych szczypiec wykonałam pętelkę na tym końcu drutu. Drut przeciągnęłam przez naturalnie wyżłobiony tunel w muszli tak aby wyeksponować perełkę. Pozostałym drutem okręcałam górną część muszli tak aby powstały charakterystyczne pręgi. W górnej części muszelki pod drutem przeciągnęłam łańcuszek. Nadmiar drutu przycięłam i zagięłam przy użyciu szczypiec. I wszystko. Powstał ciekawy element biżuterii. Ponieważ muszle zbierane na plaży mają kształty naturalnie wyrzeźbione przez wodę, są unikalne i doskonale nadają się na wyjątkową biżuterię.


To tyle na dzisiaj. Jutro zaprezentuję kilka par wykonanych przeze mnie kolczyków. 

Życzę wszystkim miłego niedzielnego wypoczynku. 

Do posłuchania na dziś elektryzująca radioaktywna  Marina and the Diamonds - Radioactive

sobota, 9 marca 2013

DIY czyli jakoś trzeba zacząć...

To będzie blog głównie o biżuterii DIY. Ale nie tylko. Bo skoro to mają być moje skarby to podciągnę pod tą kategorię moje najciekawsze pomysły, najpiękniejsze wspomnienia, najsmaczniejsze potrawy i to wszystko to co jest dla mnie Naj!

Zrób To Sam czyli jak szara jednostka może być Niepowtarzalna

Jeszcze kilka lat temu zrobienie pary własnych kolczyków, bransoletki lub wisiorka wcale nie było takie proste.  Nie było sklepów internetowych, w których na wyciągnięcie ręki mamy wszystkie półfabrykaty      do tworzenia własnych cacuszek, zaczynając od koralików, poprzez swarki, zaciski, bigle, rzemienie, wszelkiej maści druty, na gotowych zawieszkach skończywszy. Jedynym sposobem było rozmontowanie starych korali mamy i kombinowanie z popsutymi kolczykami nie do pary.
Nie było tutoriali ani czasopism. Nikt nie słyszał o polymer czy metal clay. A farby witrażowe i ceramiczne można było kupić tylko w sklepach dla plastyków, jeśli oczywiście mieszkało się w dużym mieście.
A dziś proszę bardzo klik klik  i czekamy na kuriera z całą paką niezbędnych półfabrykatów. Dla kogoś takiego jak ja, kto ubóstwia dziergać, zaciskać, dopasowywać kolory i kształty, lutować i malować to   prawdziwy raj. Ale ale. Szukam wszak wyjątkowości a skoro te wszystkie koraliki mogę kupić ja to może i każdy. I tutaj odkrywam jeden ze Skarbów Vespe. Najbardziej wyjątkowa biżuteria, którą zrobiłam powstała z połączenia starych korali mamy (jeszcze z prlu), naszyjnika z pchlego targu, kamienia przywiezionego z Wielkiej Włóczęgi* i wyprutej tasiemki z bluzki z przewalanki** dlatego zawsze będąc na lokalnym ryneczku przeszukuję stragany w poszukiwaniu zdezelowanych błyskotek, można tam znaleźć cudeńka o jakich nam się nie śniło. W przewalankach zawsze zaglądam za ciuszkami z których można coś wypruć - koraliki, cekiny, błyskotki, czasem są tak unikalne że warto wysupłać te kilka złotych nawet jeśli wyrzucimy ciuszek. Może babcia ma gdzieś w zakamarkach komody szkatułkę ze swoją starą biżuterią? Może ciocia chce się pozbyć trochę żelastwa która zalega w pakamerze? Warto popytać, pochodzić i poszukać.

I'm the Maker

Raczej nie zobaczycie mnie w sieciówkach. Moje ego nie zniosłoby widoku innej istoty w identycznej biżuterii. Jestem szarą jednostką, nie chcę wychylać się z tłumu, nie chcę być w świetle reflektorów. Ale muszę mieć tę jedną rzecz, która czyni mnie wyjątkową. Dla mnie to moja własna biżuteria. Nie zawsze ją noszę. Ale kiedy już ją założę, wyżej unoszę głowę, bardziej prostuję plecy. Błyszczę w środku.  
Moja biżuteria. Ma mnie przenosić w klimaty fantasy. Kojarzyć się ze smokami, wróżkami, elfami, magią, mglistym lasem o świcie, szczytami Mordoru, pieśnią syreny, okrzykiem Wikinga...no zagalopowałam się trochę. Ogólnie chodzi o to, żeby było magicznie, cudownie i pięknie. Wyjątkowo.
Nie trzeba zaraz pozbywać się całego zapasu błyskotek, który już posiadamy. Czasem wystarczy połączyć kilka wisiorków, z pojedynczych kolczyków zrobić unikalne zawieszki, coś domalować lub polakierować żeby uzyskać spektakularne efekty.

A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu

Sprawy organizacyjne. Postaram się wrzucać tutoriale biżuterii, którą robię, troszkę zdjęć, w zależności od odzewu candy, recenzje ostatnio przeczytanych książek lub filmów, które mi się spodobały, wspomnienia z podróży, przepisy na najsmaczniejsze potrawy. Wszystko co najcenniejsze :)
Wpisy będę publikować w zależności od ilości wolnego czasu, codziennie, co tydzień, co miesiąc. Zobaczymy :) Do każdego posta postaram się przemycić troszkę muzyki, to o czym akurat wyje moja dusza, co jest, moim zdaniem, warte posłuchania. Nie będę zamieszczać utworów  nie chcę łamać żadnych praw autorskich, wrzucę chyba po prostu linka do youtube, kto będzie chciał ten kliknie. 
To tyle na początek.

Wielka Włóczęga* - Trzymiesięczna wyprawa rozpoczęta w Australii, przez Samoa, Tajlandię, Kambodżę, Laos na Chinach skończywszy. Zaowocowała utratą wszystkich oszczędności i wspomnieniami do końca życia :) Będę po kawałku wrzucać relację z drogi bo wspomnienia niestety powoli zaczynają się rozmywać....
Przewalanka** - Ciucholandia, second hand, lumpex - zwijcie to jak chcecie - prawdziwy raj dla każdej poszukiwaczki skarbów :)