piątek, 3 stycznia 2014

Andrzej Sapkowski Sezon Burz - Wiedźmin powraca z hukiem!

"Historia – uśmiechnął się wiedźmin – to relacja większością kłamliwa, ze zdarzeń, większością nieistotnych, zdawana nam przez historyków, większością durniów".


 
Geralt powrócił. Młodszy, uboższy o doświadczenia z sagi, jednakże jego reputacja już go wyprzedza. O parszywości jego lica stosunkowo mało się wspomina, może jeszcze go elixiry niewystarczająco zbeształy. Chędoży za to na prawo i lewo, obija mordy napastników, siecze po mackach, juche upuszcza i ma skrupuły. Jest przaśny, swojski i słowiański. Jak śmietanowy sos z kurkami, posypany koperkiem. Tylko trochę jakby nazbyt letni...
 
 
 
 
"Wiedźmin. Defensor, jak powiadają, obrońca, ludziom ode Złego niosący ratunek. Na wszelkie potworne Zło prezerwatywą i antidotum konsyderowany".
 
Proszę mnie źle nie zrozumieć, "Sezon burz" naprawdę mi się podobał. I bardzo się cieszę, że nie czytałam wcześniej żadnych opinii bo, jak się okazało były bardzo podzielone. Ale gdzie dwóch Polaków tam trzy zdania. Od wychwalania pod niebiosa i peanów dla Mistrza, aż po nazywanie nowej książki Sapkowskiego fanfikem Sagi i skokiem na kasę. Ja się absolutnie nie nudziłam, chętnie zanurkowałam znów w uniwersum stworzone przez autora i dziękowałam Wszechświatowi, że książka nie idzie tropem chociażby "Wieży Jaskółki" - która moim zdaniem była ewidentnym dojeniem czytelników - autorowi już jakby się nie chciało, ale wydawca kazał no i trzeba było jakoś to ciągnąć. To oczywiście moja subiektywna opinia.
W "Sezonie burz" widać nowy zapał pisarski. Wyjaśniono wątek pewnej czarodziejki o jakże przepięknym pseudonimie - Koral - która, sporo w życiu Wiedźmina namieszała. Białemu Wilkowi ktoś podpylił miecze. Jaskier śpiewał balladę. Wilkołak rozszarpał istotę ludzką po raz pierwszy od czterdziestu dwu lat. Król (w pierwszym pokoleniu) Belohun prawie się ożenił.  Czarodzieje knuli. Aguary rzucały iluzje. Lytta mistrzowsko zażartowała z Yennefer. Działo się, oj działo.
 
"Migoce świeca ogień zgasł
Wiatr powiał zimny wyczuwalnie".
 
Jednocześnie pojawiło się kilka wstawek, które wyjątkowo mi do wiedźmińskiego uniwersum nie pasowały. Jak nagłe pojawienie się tsunami. Dużo bogatsze życie seksualne Wiedźmina w porównaniu do  Juliana Alfreda Pankratza Jaskra. Niby dyskretne, ale nazbyt przedłużające się opisy spółkowania z Koral.  Przydługawe menu uczty weselnej. Trochę naciągana ucieczka Wiedźmina z azylu Degerlunda. No i chyba moje własne nastawienie - że w jakichkolwiek tarapatach Geralt by się nie znalazł, to i tak wyjdzie z nich cało - bo przecież była saga...No i zakończenie. Nie do końca zamknięte ale nie otwarte. Jest nadzieja, że będzie więcej tomów o Wiedźminie, ale niekoniecznie :)
 
 

 
"Spoglądanie w otchłań mam za zupełny idiotyzm. Na świecie jest mnóstwo rzeczy o wiele bardziej godnych tego, by w nie spoglądać".  Jaskier, Pół wieku poezji.
 
Najbardziej śmieszą mnie opinie domorosłych ekZperDów wyrażających swoje  opinie na temat naciąganej fabuły i stylistyki książki, sadzących przy tym wołające o pomstę do nieba błędy ortograficzne i gramatyczne. Mi się podobało. Zawsze można wypożyczyć z biblioteki i jeśli się spodoba, kupić. A jak się nie spodoba, to nie :) Polecam "Sezon" wszystkim którzy tęsknili za Płotką, skórzanymi rękawicami, obowiązkowo nabijanymi ćwiekami i drganiem medalionu.
 
 
Do posłuchania Skyrim: The Dragonborn Comes -  cover by Malukah


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz